Kwiaty we włosach
Madagaskar, moja misja... Moja
misja to ptaki śpiewające cały dzień, w nocy cykady. Od rana do 17 słońce, a
wieczorem burze, jakich w Polsce mało. Zachwycająca potęga żywiołu – wiatr,
ściana deszczu, błyskawice rozświetlające całe niebo i modlitwa przy świecach,
bo tu burza oznacza brak napięcia. Dzieci. Rozkrzyczane, roześmiane,
zachwycone, że z nimi jestem. Potężne drzewa dające cień o każdej porze dnia,
żebym mogła prowadzić lekcje angielskiego na dworze. Kameleony przechadzające
się po trawie. Przepiękny świat, przepiękni ludzie. Raj na ziemi? I tak i nie.
Misja to nie tylko kwiaty we włosach. Misja to także świat za szybą, gdy
wszyscy w około mówią językiem, którego nie rozumiem i tylko do mnie zwracają
się po francusku. To niemożność dania z siebie tyle ile by się chciało i mogło,
gdyby tylko dało się porozumieć. To konieczność radzenia sobie ze wszystkimi
problemami samodzielnie. To rzucanie na głęboką wodę, gdy bez przygotowania, bo
mówią w ostatniej chwili, trzeba zorganizować zabawy dla tłumu małych dzieci, z
którymi nie ma żadnego wspólnego języka. To drobne przykrości, gdy przeganiają
mnie z kolejnych miejsc prowadzenia lekcji, bo za bardzo hałasujemy. To
konieczność radzenia sobie z systemem, kiedy muszę znaleźć sposób na utrzymanie
uwagi pięćdziesięciu osób zmęczonych po wfie lub siedzących u mnie przez dwie
godziny, bo w tych szkołach prawie nie ma przerw...
Jest taki sen ks. Bosko, gdy
idzie on aleją pełną róż. Z zewnątrz ma życie idealne – tonie w kwiatach. Ale
róże, choć przepiękne, mają bardzo ostre, raniące kolce. Na końcu dociera do
polany zasłanej kwiatami już bez kolców, a lekki powiew wiatru leczy jego
ciało. Misja nie jest rajem. Dopiero rajskie kwiaty nie mają kolców. Misja to aleja
pełna róż – przepiękna i trudna jednocześnie.
Wierzę, że masz siłę i kreatywność, żeby poradzić sobie z tymi kolcami. Jak nie Ty, to kto? Uściski!
ReplyDelete