Pamiętaj, abyś dzień święty święcił


Poniedziałek – dzień wolny. Czegóż chcieć więcej? Codzienność obładowana pracą z młodzieżą generuje ciągłe zaległości – nigdy nie zdążę nauczyć się malgaskiego tyle, ile bym chciała, pomysły na teksty ciągle wiszą pustymi tytułami w komputerze, sprawozdania do SOM’u i listy na adoraję mają nieprzekraczalne terminy, których trzeba się trzymać, słówka na dobranoc pisane po malgasku wymagają wymyślenia i przetłumaczenia, coraz więcej gier, zabaw i różnych akcji przychodzi do głowy, ale potrzebny jest czas na dopracowanie szczegółów. Dzień wolny – wspaniale! W końcu znajdzie się chwila, by w ciszy i spokoju ponadrabiać wszytkie zaległości. Praca, praca, praca. Byle szybciej, byle więcej, byle zdążyć, byle w końcu się odkopać. Hmmm... chwila, chwila, chwila. Było kiedyś takie przykazanie: „pamiętaj abyś dzień święty święcił”. E, staroświeckie podejście. W natłoku obowiązków i pędzie tego świata wszyscy o nim zapomnieliśmy. Ot, taki drobiazg, który można wykreślić z listy jako mało nieistotny. Któż by się współcześnie nim przejmował? Któż by zauważył, że wcale nie znajduje się na końcu, tylko na początku listy?

Poniedziałek – dzień święty. Może jednak w staroświeckich podejściach mieści się głęboko ukryta mądrość? Tego dnia nie pracuję, nie nadrabiam zaległości, nie uczę się malgaskiego. Odpoczywam – łażę na spacery, czytam książki, oglądam Wiedźmina. Korzystam z wolności w sposób zaplanowany przez Boga.



Comments

Popular Posts